Wyprawa po sens "Wszystko za życie"
Przyroda uzdrawia, ma moc ukojenia, ale jest też niebezpieczna. Człowiek jest z nią nierozerwalnie związany i zawsze będzie go przywoływała na swe łono. Z dala od cywilizacji, która nas często rozczarowuje, wyruszamy w wędrówkę i przemierzamy lasy, łąki, przepływamy rzeki, wspinamy się na szczyty górskie, by tam znaleźć odpowiedź, sens i ukojenie.
Ostatnio nadrabiam zaległości filmowe, gdy Marysia śpi. Już trochę filmów obejrzałam, ale jeden chodzi mi po głowie "Wszystko za życie". W 1968 roku w dobrze sytuowanej rodzinie przychodzi na świat Christopher McCandless. Jego ojciec był inżynierem NASA, matka zaś prowadziła rodzinny biznes. Chris miał jeszcze młodszą siostrę. Na pierwszy rzut oka; sielankowe, mieszczańskie życie rodziny na poziomie, której niczego nie brakuje. Są przekonani o swoim sukcesie życiowym. Młody Chris chce od życia czegoś więcej, zauważa, że rodzice pochłonięci są robieniem pieniędzy i wystawnym życiem, ale ich życie jest jakby jałowe, puste, pozbawione prawdziwych wartości. Są w nim też skrywane tajemnice. Bystry i pełen zapału Chris po ukończeniu studiów, z bardzo dobrymi wynikami, postanawia wyruszyć w swoją podróżniczą Odyseję po Ameryce, która ma odkryć przed nim sens tego, co najważniejsze; istoty życia, z dala od miejskiego zgiełku, wyścigu szczurów i nieszczerości. Przelewa około 25 tysięcy dolarów na cele charytatywne i urywa kontakt z rodziną. Początkowo rodzice myślą, że ot buntowniczy wybryk młodzieńca. Jednak im dłużej telefon milczy, a do drzwi nikt nie puka, coś w ich życiu zaczyna pękać. Carin- jego młodsza o trzy lata siostra i najbliższa mu osoba, bardzo tęskni i niepokoi się. 24- latek, pełen młodzieńczego buntu podróżuje po Ameryce Północnej- jako Alex Supertramp, miły i pomocny chłopak, który dość szybko zdobywa sympatię widza. Dba o to, by nie został odnaleziony. Nie ma grosza przy duszy, dorabia dorywczo, kontynuuje swą wędrówkę: pieszo, autostopem lub kajakiem. Spotyka czasem na swojej drodze ludzi, do których życia wnosi sens i sprawia, że zaczynają patrzeć na pewne sprawy inaczej.
Jednak prawdziwa przygoda, o jakiej marzy to dzika natura Alaski, Święty Graal, ukoronowanie jego samotnej Odysei w poszukiwaniu sensu życia. Po dwuletniej wędrówce dostaje się na Alaskę. Zamieszkuje w opuszczonym, starym autobusie i stara się przetrwać jak potrafi. Czyta Tołstoja i sporządza notatki na brzegach książki. Początkowy entuzjazm zdaje się gasnąć. Racje żywnościowe się kończą. Bez mapy i kompasu jest coraz trudniej. Alex Supertramp upoluje czasem jakieś zwierzę, ale potem jego wrażliwa dusza przeżywa to. Natura jest potęgą, która uzdrawia, ale i odbiera życie. Jeśli chcesz w niej przetrwać, musisz znać jej zasady. Chłopak nie docenił jej potęgi, a raczej zbagatelizował ją. Początkowo jego entuzjazm poszukiwania prawdziwego życia udziela się i nam, jednak z czasem sprawy przybierają dramatyczny obrót. Mimo że osiągnął swój cel, na co wskazują jego zapiski: Jestem odrodzony. To mój świt. Prawdziwe życie właśnie się zaczęło, pojawia się strach i przerażenie. Rwąca rzeka, której tym razem nie jest w stanie przepłynąć, odcina chłopakowi drogę powrotną. Zbyt pewny siebie i nieprzygotowany do trasy młodzieniec powoli to dostrzega, niestety za późno. Jak pielgrzym, wygnaniec na własne życzenie, odnalazł siebie i istotę istnienia, jednak zapłacił za to bardzo wysoką cenę. Terapeutyczna moc natury przywołuje nas wszystkich, by oczyszczać nasze dusze i serca, jednak nie wolno zapominać o jej drugim obliczu, o którym zapomniał Christopher McCandless.
Komentarze
Prześlij komentarz