Agnieszka Osiecka i jej męski świat

 

Nie da się ukryć, że jestem książkowym molem. Nawet książkom w „biedronce” nie przepuszczę. I tak w ręce wpadła mi książka Iwony Kienzler- „Uwodzicielki, skandalistki i seksbomby PRL”. Jedną z bohaterek-uwodzicielek jest Agnieszka Osiecka, której osobą od pewnego czasu się interesuję, a dokładniej jej twórczością. Jednak oprócz jej twórczości, chciałam poznać jaka była Osiecka poza kartkami papieru, czego doświadczyła? Dział poświęcony poetce dotyczy głównie jej relacji z mężczyznami. Urodzona w Warszawie 9 października 1936 roku. Była kobietą niebanalną, o szczególnej urodzie i dość swobodnym podejściu do mody. Przypięto jej łatkę skandalistki, twierdząc że w Warszawie to najciekawsze towarzystwo- tak uważał Jerzy Urban. Osiecka była łagodna, bardzo inteligentna i bardzo kochliwa. Nie określiłabym jej typową seksbombą, ponieważ nie kreowała się na taką, nie epatowała seksualnością. Jednak coś w sobie miała, coś niepokornego, dziewczęcego, jakiś rodzaj niepokoju, tajemnicy. Mężczyźni to uwielbiali.. Ona zaś uwielbiała podróże i nie stroniła od alkoholu i od płci przeciwnej rzecz jasna..

Życie rodzinne

Jej rodzice nie byli dobraną parą. Witold Osiecki był artystą, przedstawicielem warszawskiej cyganerii. Zależało mu bardzo, by jego córka otrzymała dobre wykształcenie. On ją ukierunkowywał, sugerował książki do czytania, a ona była zapatrzona w ojca jak w obrazek. Chciał by była niezależną i wartościową kobietą. Natomiast matka Osieckiej była typową mieszczanką, pełną lęków którymi próbowała zarazić córkę, w tym wstrętem do mężczyzn. Agnieszka nie czuła się przez nią kochana i rozumiana. Mimo to mieszkała z matką prawie całe życie na Saskiej Kępie. Najtrudniejszym momentem dla Osieckiej było odejście ojca od matki do innej kobiety, co bardzo przeżyła. Nigdy nie wybaczyła ojcu zdrady. Sama czuła się przez niego zdradzona, gorsza. Przecież był jej autorytetem, drogowskazem. Doświadczenie to niewątpliwie wpłynęło na jej życie. Ciągle za czymś goniła, za czułością, namiętnością, jakby chciała wypełnić jakąś pustkę. Nie były to długie związki, poza wyjątkami. Gdy emocje i uniesienia znikały, ustępując miejsca prozie życia, znikała i Osiecka. Nigdzie nie zagrzała zbyt długo miejsca. Zresztą nigdy nie uważała się za kurę domową, nie umiała też gotować. Sama stwierdziła, że nigdy nie nadawała się na żonę i matkę. Żyła niejako w odrealnieniu, w meandrach swej wyobraźni. Wolała bywać, podróżować, spotykać ludzi, pisać, żyć..

Wykształcenie i początki kariery

Jako dziecko marzyła, by zostać biologiem, jednak ostatecznie dostała się na studia dziennikarskie. Ojciec był bardzo dumny, w przeciwieństwie do Agnieszki, która nie przepadała za tymi studiami. Wybrała je dlatego, bo były dla niej związane z pisaniem, tym co kochała. Dopiero potem odkryła, że to poezja jest jej przeznaczeniem. Po magisterium wybrała drugi kierunek- reżyserię. Chciała spełnić marzenia ojca o dobrze wykształconej córce. Jednak i reżyseria nie przypadła jej zbytnio do gustu. Montaż filmów był według niej nudnym zajęciem. Studia porzuciła, przyswajając tylko niezbędną jej wiedzę, którą potem mogła wykorzystać na scenie teatralnej. Kariera poetki rozwinęła się za sprawą Studenckiego Teatru Satyryków, do którego dołączyła, po tym jak przypadkiem w 1954 roku poznała członków grupy. Wstąpiła do STS-u z pobudek towarzyskich, jednak gdy przygotowała pierwszy utwór jako przerywnik na scenie, zaproponowano jej stałą współpracę. Osiecka jest autorką ponad dwóch tysięcy piosenek, z których sto sześćdziesiąt sześć wykorzystano we wspomnianym teatrze studenckim. Słynną „Małgośkę”, czy „Niech żyje bal” napisała dla Maryli Rodowicz, z którą się przyjaźniła.

Marek Hłasko- polski „James Dean”

Wracając do mężczyzn, w życiu poetki na przełomie 1956 i 1957 roku pojawił się Marek Hłasko- polski „James Dean”, który był obiektem westchnień zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Kochali się w nim Iwaszkiewicz i Andrzejewski. On początkowo nie był zachwycony Agnieszką, jednak zdobyła go i tworzyli skomplikowany związek. Osiecka przyznała, że uwiodła ją jego dusza i wyobraźnia. Niektórzy natomiast twierdzili, że była to wyłącznie fascynacja fizyczna. Relację utrudniało to, że mieszkali daleko od siebie. Mimo rozłąki zaręczyli się. Hłasko przebywał we Francji jakiś czas, jednak do ślubu, ku uciesze ojca Osieckiej nie doszło. Poetka nie otrzymała paszportu i nie dołączyła do ukochanego. Kontakt się urwał. Po wielu latach spotkali się jeszcze w USA, ale żadne z nich już nie pamiętało o łączącym ich uczuciu.

Krótkie małżeństwa- Frykowski i Jesionka

Osiecka rzuciła się w ramiona kolejnego mężczyzny, a był nim Wojtek Frykowski, podobnie jak Hłasko wiódł hulaszczy tryb życia, ale też lubił bijatyki. Był człowiekiem bardzo zamożnym, prowadzącym swój biznes i nie przeszkadzało mu, że skończył tylko siedem klas podstawówki. Zamiast jednak łatać luki w wykształceniu, wolał bywać i bawić się, pić na umór i urządzać bijatyki. Frykowski miał piękną żonę Ewę, porównywaną do Brigitte Bardot, jednak i ją bił. Tak go opisywała- „ostra jazda samochodem, najlepiej po pijaku(…) stada zaliczanych dup i hektolitry alkoholu”. Rozwiódł się z żoną i latem w 1963 r. ożenił się z Osiecką. Poetka szybko jednak zrozumiała, że był to błąd. Nie miała w nim wsparcia, ani zrozumienia. Wzgardzał jej pracą, zdradzał i awanturował się. Potem wyjechał do USA do swojego przyjaciela Romana Polańskiego, brylując wśród hollywoodzkich elit. Spotykał się z przyjaciółką żony Polańskiego. Gdy Polański przebywał w Europie, na dom napadła banda sekty Mansona i zamordowała Frykowskiego, jego narzeczoną Abigail Folger, Sharon Tate-ciężarną żonę Polańskiego oraz dwie inne osoby.

Drugim „krótkim” mężem Agnieszki Osieckiej był Wojciech Jesionka-reżyser. Nazywała go ” przeziębionym studentem”. Otoczenie z góry skazało tę relację na niepowodzenie. Po kilku miesiącach związek tej niedobranej pary przeszedł do historii.

Leśny azyl na Mazurach

Osiecka równowagę odnajdywała w miejscowości Krzyże na Mazurach, w której leśniczówkę miał niegdyś K. I. Gałczyński. Ukochała sobie to miejsce, gdyż było ciche, odcięte od świata. Tu kwitła jej wena twórcza i nawiązywały się nowe przyjaźnie. Tu czas spędzała też z Marylą Rodowicz. Piosenkarka w wywiadzie poświęconym swojej przyjaźni z poetką, opowiada m. in. o wypadku samochodowym w miejscowości Krzyże. Ponieważ Maryla miała ciężką stopę i lubiła szybko jeździć, spowodowała wypadek. Osiecka doznała wstrząsu mózgu, a piosenkarka uszkodziła kolano. Wspomina jak sytuacji przyglądał się przerażony chłopiec i skwitował na końcu- „głupie baby”. Rodowicz na to- „miał rację”.  Swoje domki posiadali tam również inni m. in. Mieczysław Rakowski, którego podejrzewano o romans z poetką. Rakowski był żonaty, jednak czuł się niezwykle samotny, gdyż jego żona skrzypaczka rzadko bywała w domu.

Jeremi Przybora- mężczyzna, który pisał o miłości

Można rzec, że zła passa jeśli chodzi o mężczyzn skończyła się w 1964 roku, ponieważ poetessa poznała żonatego Jeremiego Przyborę, mężczyznę starszego od niej o dwadzieścia jeden lat. Był twórcą znanego Kabaretu Starszych Panów. Osiecka poznając go liczyła raczej na niezobowiązującą przygodę, jednak wpadła jak śliwka w kompot i zakochała się. Był to mężczyzna, który dorównywał jej intelektem, miał ciekawą osobowość, otaczał Osiecką troską. Poetka nie ukrywała, że był to pierwszy partner, który okazał się mistrzem w ars amandi. Ich romans był bardzo długo skrywany, trwał 2,5 roku, a światło dzienne ujrzał po wielu latach. Kochankowie pisali do siebie pełne emocji listy, które długo po ich romansie zostały wydane jako „Listy na wyczerpanym papierze”. Wiedzieli oboje, że potrafią pisać, dlatego pisali dla siebie najpiękniej jak potrafili. Kiedy zamieszkali razem czar jednak prysnął. Wspólne życie im nie służyło i namiętność przegrała z prozą codzienności. Przybora rozwiódł się z żoną i związał z nową wybranką serca.

Daniel Passent i rodzinna przystań

W 1971 roku Osiecka związała się z dziennikarzem, satyrykiem i felietonistą- Danielem Passentem. Często przebywał w STS-ie, gdyż jego żona wyjechała na roczne stypendium do USA. Zafascynował poetkę swoim indywidualizmem, zdolnością, ale i wrażliwością. Para zamieszkała w Falenicy. Byli przeciwieństwami -on poukładany, niepijący, lubiący ład, ona- nie lubiła ograniczeń, zasad, nudy. Uczyła go zupełnie innego patrzenia na świat. Passent był jedynym mężczyzną, z którym zdecydowała się na dziecko. Jednak Agnieszka czuła, że i tu nie zagrzeje długo miejsca, nie uwije gniazdka. Byli razem około 8 lat z przerwami. I tak się stało. Gdy Agata Passent miała 6 lat, Osiecka związała się ze Zbigniewem Mentzlem, a córkę zostawiła ojcu. Agata czuła się odrzucona przez Osiecką. Miała do niej żal, że nigdy nie potrafiła być dla niej matką, poświęcić swój czas. Wolała natomiast bywać w kawiarniach w towarzystwie mężczyzn i alkoholu. Alkohol przejmował coraz większą kontrolę nad poetką, która piła już całymi dniami i pisała teksty. Bolało ją, że nie potrafi stworzyć relacji z córką, ani z nią rozmawiać. Może brak wzorca matki, którego nie otrzymała w swoim domu przyczynił się do tego? Możemy tylko domniemywać..

André Hübner-Ochodlo i choroba poetki

Ostatnim mężczyzną, o którym pisze Iwona Kienzler był André Hübner-Ochodlo aktor i pieśniarz, żyjący w Sopocie. Stworzył w Sopocie teatr Atelier. Nowy kochanek był tym razem młodszy o aż dwadzieścia siedem lat. Obojgu to jednak nie przeszkadzało, bardzo dobrze się rozumieli, dużo rozmawiali oraz mieli wspólne zainteresowania. Osiecka pokochała sopocką scenę. Sielankę przerwała choroba poetki- rak jelita grubego późno wykryty. Jednak nie poddawała się, do końca pracowała i napisała dwie sztuki teatralne dla Ochodly. W tym czasie też pozostawała w kontakcie z Danielem Passentem, z którym szczerze rozmawiała o chorobie. Czuwał przy niej, gdy odchodziła. Zmarła 7 marca 1997 roku. Oczywiście to nie byli wszyscy mężczyźni Agnieszki Osieckiej.

W tej pogoni za miłością, fascynacją, czułością nie była szczęśliwa. Pięknie pisała o miłości, ale czy na prawdę potrafiła kochać? Może bardziej niż miłości potrzebowała wolności? Patrząc na jej życiorys nasuwa się wiele pytań, na które odpowiedzi nie poznamy. Badacze jej dzienników, które zaczęła pisać jako dziewczynka zauważyli, że jest w nich coś niepokojącego. Być może spotkało ją coś bardzo złego w dzieciństwie. Była dojrzała emocjonalnie już jako bardzo młoda osoba.. Tu przypomniał mi się topos docta-puella popularny w literaturze.

Paryska fascynacja

Podobno łączyła ją też relacja z Jerzym Giedroyciem, trzydzieści lat starszym wydawcą paryskiej „Kultury”. Podobno, bo romans ten owiany został tajemnicą poliszynela i nie wiadomo, czy łączyła ich też bliskość fizyczna. Pewnym jest natomiast, że para miała się ku sobie i było między nimi romantyczne uczucie i intelektualna fascynacja, co było dalej niech pozostanie słodką tajemnicą. Książkę na temat tej relacji napisała Manuela Gretkowska- „Poetka i książę” Oparła ją o zapiski samej poetki, która wiele rzeczy notowała.

Agnieszka Osiecka wierna była swoim słowom zapisanym w pamiętniku- „(…) Ja nie będę taka jak Mama…ani taka jak Ojciec. Z chwilą gdy poczuję wstręt i nudę w stosunku do symbolicznego domu, odważę się powiedzieć- dość i pożegluję dalej w poszukiwaniu szczęścia i maksimum skoncentrowanego i pędzącego życia. Jak najmocniej, najpełniej, najdłużej żyć pełnią życia (…)” I temu przesłaniu była wierna do końca…






https://urodazycia.pl/kultura/maryla-rodowicz-o-niezwyklej-przyjazni-z-agnieszka-osiecka-123763-r1/

Komentarze

Popularne posty